O muzyce - subiektywnie, osobiście, emocjonalnie.

wtorek, 29 grudnia 2009

Słowa, słowa, słowa...

Uwielbiam kiedy inteligentni ludzie piszą teksty piosenek. Uwielbiam gry słów i metafory na które nigdy bym sama nie wpadła. Uwielbiam jak w jednym zdaniu potrafią  skomentować coś, co innym zajęłoby całe potoki słów. To też jest powód dla którego muzyka jest tak ważna dla mnie. Często bowiem czuję niesamowitą więź z danym artystą - napisał coś, co ja też mogłabym napisać, czuje to, co czuję i ja. Tyczy się to szczególnie polskich piosenek , bo polskie słowa wyłapać najłatwiej.
I dlatego takim szacunkiem darzę Ostrego. Mam w nosie jego życie prywatne. Może wcale nie żyje według mądrości zawartych w swoich piosenkach, ale to nieistotne. Pisze genialnie i jego teksty mnie powalają.
A ostatnio powalił mnie też inny tekst. Dowcipny, ironiczny, ale tak naprawdę - mocny. I jest to tekst o... Jezusie.


Chrystian daj spokój, nie warto się wychylać.
Politycznie poprawnie, to ideały na wodzy trzymać.
Nie stawaj okoniem, Spartakusa nie zgrywaj,
Można jeszcze przeprosić, czas zatrzymać.

Chyba za dużo ty na siebie bierzesz.
Źle sypiasz, mamroczesz coś o jakimś niebie.
Mówią żeś na wszystko jest zdecydowany
Chciałem ciebie ostrzec, że w piątek ukrzyżują ci plany.

Zajadą czarną wołgą, będą z nutrii mieć czapy,
będą złote mieć zęby, będą brudne mieć łapy,
resort łamać zacznie, nie za szybko – powoli,
zbyt szybko nie wolno, bo za mało zaboli.


Jedna szuja ma cię wsypać będzie wszawić i pluć,
ma w policzek pocałować, ale z ust jej będzie czuć.
ja ci Chrystek radzę pryskaj przed oczami złemi
nikt nie jest prorokiem, nigdy między swemi.

Za dużo palisz, ciągle się pocisz
Irytujesz ich, gdy po wodzie z sukcesami kroczysz.
Lepiej będzie na czas jakiś wziąć i zniknąć.
Wrócisz na luźno, gdy sprawy w mieście przycichną.

Chrystian lat trzydzieści i trzy
Chrystian! Szkoda byłoby.

A jakie to miłe, że nie tylko tekst tego utworu jest świetny! :)
 
 
 
  
 
 



czwartek, 24 grudnia 2009

Krótko

Rok temu o tej porze robiłam dokładnie to samo. Sprzątanie, prasowanie, ostatnie szlify prezentów. Towarzyszyła mi muzyka,  jak zawsze. Lubię te wszystkie świąteczne piosenki, którymi częstuje nas radio. Jak mało co wprowadzają w świąteczny nastrój. Dla mnie jednak nawet zwykłe, "świeckie" utwory mogą być świąteczne. W zeszłym roku w kółko słuchałam tego Perfect Day i w kółko ryczałam ze wzruszenia.
Teraz też mam takie piosenki i we wszystkich występuje Bono :)
Może Wam też się świątecznie skojarzą...
Miss Sarajevo
Stay (faraway, so close)
I've got you under my skin

Wesołych  Świąt!

niedziela, 20 grudnia 2009

Dni bez deszczu

Pierwszy raz pisząc na Mojo Pin poczułam, że niechętnie podzielę się kolejną muzyczną fascynacją. Łapię się na tym, że wolałabym zostawić ją dla siebie i paru najbliższych osób, tak, żeby pozostała taka "moja". Podejrzewam bowiem, że postać, którą chcę opisać jest bardzo mało znana, nie odkryta, wreszcie, absolutnie niedoceniona. I jest POSTACIĄ, tak właśnie, jest KIMŚ. Dawno nie poznałam tak specyficznego, charyzmatycznego i nietuzinkowego artysty, który zdaje się być odklejony od dawnej epoki; świata gdzie panowie przepuszczali panie w drzwiach i całowali je w rękę i palili cygara pijąc koniak, jedząc kawior... Cognac And Caviar

Patrick Cleandenim. Poznałam go poprzez bardzo przyjemną audycję, późną nocą, słuchając radia przez słuchawki. Piosenka, która została puszczona  prawie że wyrwała mnie z łożka oszałamiając swoim brzmieniem, zupełnie retro. Nie sądziłam, że we współczesnym świecie wsród muzyki łubudubu, syntezatorów, komputerów, można tworzyć coś takiego.Do tego okazało się, że Patrick ma...22 lata. 

Days Without Rain stała się hymnem, jedną z piosenek mojego życia, która na pewno zabrzmi na moim weselu :) 
Pytając o Patricka w sklepach muzycznych najczęściej spotykałam się z bardzo dziwnym spojrzeniem sprzedawcy, zupełnie jakbym sama wyimaginowała sobie tego wokalistę. Na szczęście zdobyłam debiutancki album  pod tytułem Baby Comes Home. Na płycie znajdziemy trochę swingu, trochę jazzu, trochę muzyki wyrwanej z kabaretu czy teatru. Cała osoba Patricka jest dość silnie teatralna zresztą. Ale co najbardziej mnie urzeka na krążku to brzmienie orkiestry, wręcz big bandu, ukochanych przeze mnie smyczków, ale też świetnej perkusji czy trąbek. Słyszę tu Franka Sinatrę, Beatlesów, a w utworze " Whispers Only Hurt Them" nawet echa The Doors. Gdzieś także majaczy mi Beirut, tyle że bardziej amerykański, nie bałkański.
Muszę przyznać, że gdy po jakimś czasie odwiedziłam Patrickowego myspace'a trochę się zdziwiłam. Zobaczyłam jego drugą odsłonę - glamrockową, nowofalową, gdzieś pomiędzy Depeche Mode a  The Smiths. Okazało, że Patrick oprócz garnituru i lakierek nosi także wąskie jeasny i trampki, inspiruje się latami osiemdziesiątymi i jednak korzysta z syntezatora. Ale wiecie co? To też jest genialne!  http://www.myspace.com/patrickcleandenim


zdjęcie: https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5yTmQOSob0KTIzhRx3azsYz632EvC1DxfADdpbkAP2nJjhTSLILgGvSh7HB1ioshYMhZT5_sJQGTM9LNhfCieHGWkJ4MdBfqTct7kYMNwRB0ONKDMT8SGMrbsUH_k1t-AVNHw3Aypglpv/s1600/JGALATIOTO_CARNEVALEIMG_0397.jpg

niedziela, 6 grudnia 2009

Akordeon

Uwielbiam akordeon. Kojarzy mi się z Francją, ale i Argentyną. Knajpianym dymem, tangiem, namiętnością.  Nasuwa myśl o jakiejś pierwotności w muzyce, współgra z brudem ulic, zapachami, kolorami. Przywołuje stare filmy, zapomniane obrazy. Łączy prostotę i wielką klasę. Wyraża tęsknotę za czymś niewypowiadalnym. Porusza najgłębiej ukryte, najwrażliwsze struny.
Dlatego tak cieszy mnie wygrana Marcina Wyrostka w pewnym komercyjnym programie. Marcin Wyrostek
Dlatego spędzam z wieczór z tą muzyką. Amelia

środa, 2 grudnia 2009

Licealna miłość

Właśnie skończył się "Kuba Wojewódzki". Zespół, który tym razem wystąpił zwieńczając program, a dokładnie głos wokalisty, strasznie mi o kimś przypomniał. Już słucham, już piszę. Cofnę się w odległe czasy, licealne czasy.  I przedstawię Wam panów z Incubusa.
Wystarczyła mi piosenka "Drive" zasłyszana na Mtv Classic ażeby chcieć więcej. A kiedy zobaczyłam jak wygląda pan wokalista wręcz pobiegłam do Empiku po kasetę(!) z książeczką :). Morning View jest moim jedynym albumem Incubusa - tylko z tych piosenek ich znam i lubię. Wcześniejsze dokonania zespołu zawsze były dla mnie za mocne, teraźniejsze przerażają melodyjnością, komercją. Niezła przemianę przeszli swoją droga . Ale wróćmy.
Morning View to faktycznie poranny widok, poranny powiew. Ten moment, kiedy po nocy otwiera się okno, a do pokoju wpada świeże powietrze. Taka jest ta płyta. Swego czasu zasłuchiwałam się w niej namiętnie, choć jak zawsze miałam kilka ulubionych piosenek: "Wish You Were Here", "Just a Phase", "11 am" czy "Echo".
Określa się ich mianem funk metal i jakkolwiek zabawne jest to połączenie ,to idealnie opisuje ich twórczość. Z dużą swobodą i jakimś niewystudiowanym luzem łączą skoczne pioseneczki balansujące gdzieś nawet na granicy r'n'b i popu z szatańskim klimatem. Brandon Boyd, wokalista, bawiąc się swoim głosem ewidentnie czerpie z Mike'a Pattona , cały zespół zresztą nie wstydzi się tego, że jedną z ich głównych muzycznych inspiracji jest Faith No More właśnie.
Z późniejszych piosenek jedynie "Megalomaniac" wpadł w moje ucho, reszta, jak już pisałam jest słaba. Oczywiście, nie słyszałam wszystkiego, ale to, czym raczy mnie youtube przeraża. Przeraża też Sam Boyd, który im starszy tym chudszy, bardziej "młodzieżowy" i "emo". Może ma kryzys wieku średniego? Na szczęście nie muszę słuchać ich takich, jakimi są teraz; wystarczy mi moja porysowana kasetka i wszystkie wspomnienia z nią związane. Incubus był jedną z pierwszych kapel, która nauczyła mnie muzyki alternatywnej, tej "po ciemnej stronie mocy". Strasznie im za to jestem wdzięczna. A Brandon Boyd już zawsze będzie wyglądać dla mnie tak: