O muzyce - subiektywnie, osobiście, emocjonalnie.

sobota, 23 stycznia 2010

Domowo klubowo

Ciepły, miły głos kobiecy. House i taniec. Soul i zmysły. Takie są piosenki Lisy Shaw. Czarnoskóra wokalistka, której murzyńską duszę słychać w muzyce, którą tworzy, wystąpi dziś w SQ w Poznaniu. Klubie, w którym można przenieść się gdzieś na słoneczną plażę na Ibizie i wypić drinka z palemką bujając się przy klubowej muzyce. Nie często, ale zdarza się, że mam na to straszną ochotę. Niestety, za oknem minus dwadzieścia, w portfelu pustki i mogę posłuchać Lisy tylko wirtualnie.
Odkryłam ją tradycyjnie przez radio. Było to kilka lat temu, kiedy zawsze w kieszeni magnetofonu czekała kaseta na co ciekawsze dźwięki, które nagrywałam. Tak było z Lisą (zresztą z wieloma innymi artystami o których jeszcze będę pisać, także). Pierwsza była piosenka  Let It Ride .
Lisa łączy "zwykłe" śpiewanie z takim właśnie klubowym brzmieniem, co daje efekt świetnej tanecznej muzyki, która nie jest ani męcząca ani typowo dyskotekowa. Można jej zatem równie dobrze posłuchać w zaciszu pokoju, (no, w końcu to "house" :>) chociaż i wtedy nogi trochę do tańca się rwą Born To Fly. Słuchając jej wolniejszych utworów natomiast myślę sobie, że gdyby żył Berry White pewnie nagrałby z nią jakąś seksowną piosenkę :) W kulturalnym dodatku do gazety codziennej znalazłam taki opis: "Bodaj najciekawsza przedstawicielka naked music, czyli intymnej, elektronicznej wersji nowoczesnego soulu(...)". Nic dodać nic ująć. No ale cóż. Skoro nie mogę posłuchać dziś Lisy na żywo, to posłucham sobie Renaty Przemyk w Blue Nocie. Na to akurat mam wstęp za darmo. No i nie od dziś wiadomo, że jestem bardzo różnorodna muzycznie...

2 komentarze:

  1. wirtualnie? że z internetu? i że może ściągnięte? toż to ni mniej ni więcej a kradzież! ruja i poróbstwo! patologia i margines! tristan i izolda!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, to tylko jutjup panie władzo...:)

    OdpowiedzUsuń