O muzyce - subiektywnie, osobiście, emocjonalnie.

piątek, 30 października 2009

Małe wtrącenie

Wszystkie poprzednie wpisy pochodzą z okresu maj-lipiec 2008. Pamiętam, że wtedy właśnie poczułam nagłą chęć pisania o muzyce, połączenia dwóch moich pasji. Ogarnięta prawdziwą weną pisałam dzień w dzień, czasem dwa lub trzy posty na dzień. Podniecała myśl, że jeszcze tyle przede mną, wszak o ukochanych artystach można pisać bez końca. I nagle stało się to, czego się obawiałam. Zapał zgasł i bardzo trudno było wrócić do pisania.Teraz za to czuję, że jest na to odpowiedni moment.
Poprzednie wpisy pozostawiam prawie niezmienione, są przecież  zapisem ówczesnych fascynacji muzycznych, dźwięków, które z jakichś powodów były dla mnie wtedy bardzo ważne.
A teraz nadchodzi nowe...!

czwartek, 29 października 2009

Daj mi się martwić...

No to mnie Jamal zaskoczył...
   

       "Ja mówię daj,ja mówię daj,ja mówię daj mi
        to jedno słowo,co odrysowane z kalki
        Ze świadomością tej walki,
        ja mówię daj mi się martwić
       (...)
        Zapytaj czego chcę,ty
        jeżeli wierzysz,że jestem
        Zapytaj mnie-tylko śpiesz się
        To czego chcę,to czego chcesz
        Miliony westchnień,
        Zapytaj mnie-tylko śpiesz się"
        (...)

Z archiwum polskiego...

      Tilt i Ziyo. Jeszcze jakiś czas temu te nazwy nic mi nie mówiły.Abstrakcja.A tu się okazuje - dwie rodzime kapele! Kolejny dowód,że polska muzyka w latach '80 i '90 kwitła.
      Będzie trochę sentymentalnie,bo rozbija się o teksty.Bo teksty są tu podstawą, pionem.
      Najpierw Tilt.Tomka Lipińskiego chyba znamy. Głosu wielkiego to on nie ma. Ale właśnie to nie o to chodzi. Mieszanka punk rocka, reggae, gitarowych brzmień, poezji.Najważniejsze tytuły: ''Mówię ci że", "To co czujesz" (piosenka kojarzona też z Brygadą Kryzys i słusznie,bo to dziecko Tiltu), "Rzeka miłości,morze radości,ocean szczęścia", "Tak jak ja kocham cię", "Nie pytaj mnie".

      Uniwersalne teksty psia kość...

      "Powiedz mi o co ci w ogóle chodzi
      Powiedz mi po co ci te kombinacje
      Nie musimy się katować
      Nienormalną sytuacją
      Nauczymy się kochać
      Przestaniemy się bać
      Życie stanie się muzyką
      Stanie się co ma się stać..."

      ...bliskie

      "mówę ci, że jedyne wyjście to obudzić się"

      ...ważne

      "Świat oszalał!
      Nikt nie wie nic
      Krew płynie ulicami
      Zabijamy się by żyć
      Nie dziw się
      Każdy robi co chce
      Nawet się nie staraj
      Zrozumieć tego"

      Nie,jednak same teksty nie wystarczą.Mogą wydać się banalne,tego trzeba po prostu posłuchać. Najlepiej na żywo,ale od biedy może być i to.
      I jeszcze trochę klasyki
      A Ziyo? A Ziyo to chyba jednak osobny rozdział...

Prolog hip-hopowy

      P. napisała, cytuję: "Poproszę teraz dla odmiany coś mniej mrocznego, żeby frontmen nie leżał w grobie tylko był w sile wieku i cieszył się swoim jachtem w Monaco."  He-he.
      Faktycznie. Jak narazie to sami samobójcy, ćpuny i nieboszczycy.
      No więc proszę. Będzie żyw i zdrów.Chociaż bez jachtu. Ja myślę,że on nawet własnej łódki na Zalewie Zegrzyńskim nie ma.
      Bo to skromny chłopak jest. Ale jaki utalentowany! Chciałoby się powiedzieć: Pan ma dar od Boga, Panie Ostry, Pan ma szósty zmysł...



zdjęcie : http://www.estanislao.domenyhosting.pl/photo/ostrjamal/01.jpg

Alicja w łańcuchach

      No i mnie wzięło. Znów tu siedzę. Typowe objawy etapu pierwszego -z auroczenie. Pewnie mi przejdzie, ale póki co przede mną jeszcze fascynacja, zakochanie, kochanie, pierwszy kryzys. Przyjemna perspektywa !
      Alice In Chains. Słowa klucze-grunge, Seattle, narkotyki, Layne Staley...Dla mnie Alice In Chains to Layne Staley i tylko on (przepraszam panów instrumentalistów, ale tak już mam).A Layne Staley to przede wszystkim głos ,który elektryzuje i w sposób irracjonalny jest odbiciem życia wewnętrznego wokalisty. Słychać w jego piosenkach głód heroinowy, śmierć ukochanej dziewczyny, cały syf jaki sam sobie zgotował. Alice In Chains unplugged? Nie, dziekuję. Za mocne. Jak koncert w cmentarnej kaplicy. Jasne,muzycznie na najwyższym poziomie, ale w każdym dźwięku czuć śmierć. No i ona nadeszła. Zabrała Staley'a. Jak umarł pisać nie trzeba.
     Chłopaków z Seattle poznałam klasycznie. "Would?" była pierwsza. Teledysk na MTV Classic.  I inspiracja do dalszych poszukiwań.

Kojarzyłam nazwę zespołu wiele wcześniej, ale chyba mi się myliła z Alice Cooper; myślałam,ze panowie malują się na biało, mają długie czarne włosy i skórzane spodnie :) A tu co? Trampki i koszule w kratę. Ale wikipedia mówi, że oni nie chcieli być "grunge" tylko "heavy metal". Być może.
      Znalazłam jakąś definicyjkę :  "Stworzona przez nich muzyka jest mroczna i ciężka, lecz bardzo melodyjna". Fakt. Wpadają w ucho dzięki tej melodyjności, chociaż jakoś mało szczęśliwe to określenie. Melodyjne to są kołysanki.
      Nie, nie mam całej dyskografii, nie znam wszystkich piosenek, nie słucham ich codziennie. Ale wiem na pewno, że jest garstka utworów, która będzie zawsze w niefizycznej "empe trójce" wbudowanej na stałe w mój mózg.
      Te utwory to :  "Down in the hole", "Rooster", "Nutshell","No excuses"...



       zdjęcie : http://www.nirvanaclub.com/news/layne.jpg

Psychodeliczny samolot

      "Pamiętaj co mówiła koszatka-karm swój umysł,karm swój umysł....!"

      Psychodela, psychodela...Nie codziennie, nie stale, ale czasem trzeba się w niej zanurzyć. Oni to zapewniają. Nie tylko ich muzyka ale i teksty pisane nie inaczej jak po narkotykowych eksperymentach ("White Rabbit", "Mexico") Właśnie. Tu się trzeba zatrzymać.
      Razu pewnego przykuł moją uwagę Michael Douglas i (jeszcze bardziej) ,jak zawsze fascynujący, Sean Penn. Grali braci w pewnym dziwnym filmie "Gra". Dziwnym, ale było w nim coś takiego, że nie można było przestać go oglądać. Końcówka zaskakująca, a w trakcie napisów końcowych piosenka...Idealne zwieńczenie tego obrazu, dopasowane jak kawa do papierosa (albo wina...tak zdecydowanie wina). Jak zawsze w takich wypadkach przeprowadziłam małe muzyczne śledztwo szukając po słowach piosenki jej tytułu. Dlaczego myślałam,że to jakiś współczesny zespół?Nie wiem.Tak oto poznałam Jefferson Airplane.

      Nie, współcześni to oni nie są w ogóle. Zespół powstał w 1965 roku, przestał istnieć w 1973. Wystąpili na najbardziej znanym z woodstocków w '69 ,a w '67 na koncercie w San Francisco supportowali ich...The Doors (fakt,ekipa Morissona nie była jeszcze wtedy zbyt znana, chociaż z drugiej strony 1/3 ludzkości poszła do domu wraz z końcem supportu - wyczuli geniusz rychło mający się objawić ogółowi). No, ale nie o The Doors tu mowa.
      Jefferson Airplane trzeba znać jeśli lubi się psychodeliczny rock i kulturę hippisów oraz szuka się korzeni prawdziwej psychodelii w muzyce. Dla mnie najważniejsza jest Grace Slick i jej wibrujący, przejmujący głos przez niektórych nazywany infantylnym. Do tego ciekawe przeplatanie naprawdę mocnych numerów rockowych z folkiem i utworami instrumentalnymi. Najlepsza płyta - Surrealistic Pillow. Nazwa ta, to kwintesencja ich stylu w dwóch słowach - surrealistyczna poduszka.Idealnie.

Mistrz



Jeff Buckley. Od 17 miesięcy nieustająco najważniejszy. Schowany w moim wirtualnym arsenale z muzyką tak długo! I odkryty zupełnie przypadkiem...Tak to już z Tobą jest, nie narzucasz się, wręcz chowasz...ale raz odkryty zostajesz na zawsze. Pamiętam ten moment, kiedy w tle codziennych czynności pojawiły się te dźwięki. Olśnienie.Nadusiłam "rewind" i znów i znów i tak w kółko....To była "Grace"...

Ktoś kiedyś powiedział o Tobie "neurotyk". Cholera, to prawda. Ale "wrażliwiec" brzmi lepiej. Nie byłoby Twojej muzyki gdyby nie Twoja wrażliwość. Na dźwięki, na pojedyncze słowa, na świat. Masz wielooktawowy, anielski głos (to nie moje słowa, tylko krytyków muzycznych!), grasz na gitarze, piszesz teksty(piękne-jesteś poetą...), masz dystans do tego co nieuniknione kiedy jest się człowiekiem genialnym i...cały jesteś muzyką...
Jest w Twoich piosenkach reggae ("Despite the tears"), punk ("Witche's rave"), mocne gitarowe riffy ("Eternal life"); jesteś mistrzem ballad ("Everybody here wants you") i duetów ("All flowers in time") ; Twoje piosenki słychać w filmach ("Last goodbye"), piszesz życiowe teksty ("I know we could be so happy baby"), covery w Twoim wykonaniu są lepsze od oryginałów ("Hallelujah"), tworzysz piosenki, których nie da się zdublować ("Mojo pin").
Jesteś. Mimo,że od 11 lat Ciebie nie ma.

zdjęcie :  http://www.pluscatmusic.com/wp-content/uploads/2009/10/jeff-buckley-20070520-258661.jpg

Intro

Parę rzeczy których się nie lubiło, nie tolerowało, nie rozumiało....Od czego zależy, że nagle jest inaczej? Nigdy nie miało być bloga, a jest. Tak to już jest jak się coś wylewa, przelewa i nie ma ujścia, a musi.Jedyna taka rzecz w zasadzie...ta, która, jak się okazuje była ze mną zawsze, w każdej komórce, neuronie, krwince... Jak skończy się ona, skończę się ja. Muzyka.