O muzyce - subiektywnie, osobiście, emocjonalnie.

sobota, 25 września 2010

Jezu, jak się cieszę!

Że są w Polsce prawdziwi, naturalni ludzie. Uzdolnieni, i mający ten rodzaj wrażliwości, który jest przypisany nielicznym jednostkom. Że słuchają i wykonują tak piękną, niebanalną muzykę, nie mającą nic wspólnego z sieczką serwowaną nam na co dzień. Że są tak bardzo młodzi i tak bardzo już dojrzali. Oby zrobili karierę, a jednocześnie pozostali sobą w całym tym zgiełku.
Joanna Klejnow i Piotr Lisiecki czyli zespół Shyja. Moje odkrycie, które ogromnie mnie uradowało. W programie Mam Talent nie doceniono Joanny i niesłusznie. Mam nadzieję, że się obroni. Brawo!
Proszę państwa, idzie TALENT.

http://www.youtube.com/watch?v=j3Zw1QlORNg&feature=related

piątek, 10 września 2010

Stare na nowo

Nie sądziłam, że po moim ciągu związanym z soundtrackiem do Blade Runnera, tak szybko pojawi się nowa muzyka. I to dosłownie z dnia na dzień. A było to dokładnie tydzień temu, kiedy stałam przed lustrem z nożyczkami i ciachałam swoje długie pukle:) W radio usłyszałam dosłownie ostatnie kilkanaście sekund jakiejś ballady. Od razu pomyślałam, że musi być to jakiś utwór z lat osiemdziesiątych, moich ukochanych. No i nie myliłam się, bo pan Niedźwiecki, który też kocha się w tej epoce powiedział, że była to piosenka znanego zespołu z tamtych lat - Mr.Mister. Uzmysłowiłam sobie, że ten popularny,amerykański band znałam dotąd tylko z jednej piosenki. Genialnej piosenki. "Broken Wings".


Postanowiłam poznać nieco bardziej ich twórczość. No cóż. Dużo tu szybkiego, prostego, radosnego rocka. Dużo naleciałości z country i takiego trochę  pitu pitu. Sporo męczących utworów kojarzących mi się z panami w tirach, którzy umilają sobie drogę słuchając ich płyt. Okazało się także, że są tu piosenki które jednak kojarzyłam z radia, ale nie wiedziałam,ze oni to oni. Ale, ale. Jak zwykle moje ucho wyłapało kilka utworów, którymi zasłuchuję się od kilku dni non stop. Jest w nich energia, ale też i ta charakterystyczna dla lat ' 80  melodyjność, niby prosta, a jednak jakaś piękna. Taka, którą lubię.


"Into My Own Hands"* zaczyna się jak utwór reggae, później, z pozytywnych dźwięków przemienia się w bardziej ostre tupnięcie, aby zakończyć się pięknym (dokładnie w 4 minucie i 30 sekundzie) "ooooooooooooh" :)

"Welcome To The Real World"* podobnie - zwrotka jakaś taka radosna, refren bardziej poważny, tak samo jak i tekst. Witajcie w Prawdziwym Świecie.

No i "Run to her"*, która zainspirowała mnie to dalszych poszukiwań. Delikatna, piękna, ale i nieoczywista, Dźwięk, w momencie w  którym wydawałoby się, że wybrzmi inaczej, nagle schodzi w zupełnie inne tony. Ciekawe.

Tak oto moja sympatia do Mr Mister została powiększona o kilka piosenek, które z kolei stały się moimi osobistymi hymnami nadchodzących wielkich zmian...
  

*Wszystkie utwory, o których pisze autorka można odnaleźć na genialnym portalu www.youtube.com....;)

piątek, 3 września 2010

Łowca

M. już od jakiegoś czasu regularnie namawiał mnie do  obejrzenia tego filmu. Odmawiałam i prychałam szyderczo, bo nie będę oglądać jakiegoś bzdurnego science-fiction dla chłopców w wieku szkolnym. I jeszcze ten polski tytuł -  "Łowca androidów". Jeśli w filmie występują androidy, a w dodatku ktoś za nimi biega i je łapie, to ja serdecznie dziękuję.
Oj oj oj...Ciężko się pomyliłam w ocenie. Film stał się dla mnie jednym z ważniejszych w życiu i śmiało mogę dołączyć do grona traktujących "Łowcę..." w kategorii filmów kultowych. Sama nie wiem, dlaczego. Może po prostu miło się rozczarowałam, bo Blade Runner (tytuł oryginalny, nieco milszy) okazał się filmem pełnym magii i poezji, bardziej fantasy niż science fiction, a już najmniej w nim krwi, walki i sensacji. Za to dużo emocji, atmosfery i wzruszeń. Chwilami miałam wrażenie, że oglądam jakieś stare kino noir, a za chwilę zza rogu wychynie Humphrey Bogart. Jednak trochę grozy i przemocy także tu znajdziecie. Postarał się o to głównie demoniczny Rutger Hauer. Pięknym elementem filmu jest natomiast  Sean Young w roli Rachel, a elementem dla fanów Harisson Forda - sam Harisson Ford w roli tytułowej :) Jeśli ktoś lubi  obrazy typu "Piąty Element", a w dzieciństwie zachwycał się "Niekończącą Opowieścią" oraz innymi filmami z pegazami i dziwnymi stworami, powinien obejrzeć Łowcę Androidów.
Ale, ale. Film filmem, a ja tu przecież piszę o muzyce. I jeśli miałabym napisać jak najkrócej to...soundtrack do Łowcy Androidów jest genialny! Jego twórcą jest, chyba najbardziej znany kompozytor muzyki instrumentalnej i elektronicznej - Vangelis, w właściwie  Ewangelos Odysseas Papathanasiu :) Przyznam szczerze, że muzyka Vangelisa kojarzy mi się chyba tylko z nieśmiertelnym "Chariots of Fire" i tak naprawdę nigdy nie miałam okazji docenić jego talentu. A ma ogromny. Muzyka do Blade Runnera całkowicie oddaje klimat filmu, pasuje do niego jak ulał i podkreśla mroczną i dziwaczną atmosferę. Jest zaskakująco spokojna i wyważona, nadaje się idealnie na podkład do chociażby czytania, jest fantastyczną towarzyszką w zasypianiu lub nawet medytacji (jeśli ktoś potrafi). Mamy tu wiele - dużo elektroniki i syntezatorów, operowe głosy gdzieś w oddaleniu, saksofony rodem z filmów erotycznych, trochę egzotyki, trochę bajkowości, smutne pianino, a nawet utwór wokalny jak z potańcówki z lat '60. Wikipedia opisała ten soundtrack nieco krócej, jednym tylko słowem - ambient. I myślę, że jest to trafna definicja.  
Wait For Me
Tak oto w moim życiu pojawił się kolejny film i kolejna  muzyka, która porusza te najgłębiej ukryte struny i sprawia, że świat na chwilę wydaje się piękniejszy. A na pewno utwierdza w przekonaniu, że pełen jest niezwykłych ludzi, którzy takie filmy i taką muzykę tworzą.


Post ze specjalną dedykacją dla pana P.P, który się domagał :)