O muzyce - subiektywnie, osobiście, emocjonalnie.

czwartek, 29 października 2009

Alicja w łańcuchach

      No i mnie wzięło. Znów tu siedzę. Typowe objawy etapu pierwszego -z auroczenie. Pewnie mi przejdzie, ale póki co przede mną jeszcze fascynacja, zakochanie, kochanie, pierwszy kryzys. Przyjemna perspektywa !
      Alice In Chains. Słowa klucze-grunge, Seattle, narkotyki, Layne Staley...Dla mnie Alice In Chains to Layne Staley i tylko on (przepraszam panów instrumentalistów, ale tak już mam).A Layne Staley to przede wszystkim głos ,który elektryzuje i w sposób irracjonalny jest odbiciem życia wewnętrznego wokalisty. Słychać w jego piosenkach głód heroinowy, śmierć ukochanej dziewczyny, cały syf jaki sam sobie zgotował. Alice In Chains unplugged? Nie, dziekuję. Za mocne. Jak koncert w cmentarnej kaplicy. Jasne,muzycznie na najwyższym poziomie, ale w każdym dźwięku czuć śmierć. No i ona nadeszła. Zabrała Staley'a. Jak umarł pisać nie trzeba.
     Chłopaków z Seattle poznałam klasycznie. "Would?" była pierwsza. Teledysk na MTV Classic.  I inspiracja do dalszych poszukiwań.

Kojarzyłam nazwę zespołu wiele wcześniej, ale chyba mi się myliła z Alice Cooper; myślałam,ze panowie malują się na biało, mają długie czarne włosy i skórzane spodnie :) A tu co? Trampki i koszule w kratę. Ale wikipedia mówi, że oni nie chcieli być "grunge" tylko "heavy metal". Być może.
      Znalazłam jakąś definicyjkę :  "Stworzona przez nich muzyka jest mroczna i ciężka, lecz bardzo melodyjna". Fakt. Wpadają w ucho dzięki tej melodyjności, chociaż jakoś mało szczęśliwe to określenie. Melodyjne to są kołysanki.
      Nie, nie mam całej dyskografii, nie znam wszystkich piosenek, nie słucham ich codziennie. Ale wiem na pewno, że jest garstka utworów, która będzie zawsze w niefizycznej "empe trójce" wbudowanej na stałe w mój mózg.
      Te utwory to :  "Down in the hole", "Rooster", "Nutshell","No excuses"...



       zdjęcie : http://www.nirvanaclub.com/news/layne.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz